19.09.2008r
Degustant wielbił się i chełpił ze
swojego cwaniactwa:
- "O jakże wspaniałe są pomysły moje".
Krnąbrny w swej szablonowości,
liczył i liczył i prostował i sprostować nie mógł... .
- "A, bo coś mi nie wyszło, a no bo przecież coś zgasło, a no bo ludzie, by
zobaczyli, a no bo racja, faktycznie, jestem jaki jestem, ustosunkowany w swoich
tylko racjonalnych w świata świetle przyczynowości poglądach. Moje poglądy są
bezkresne, moje poglądy są przecież najlepsze, najpierwsze, najprzedewszystkim,
i takie moje, i takie urobione i wyrobione i wzmocnione przez te wszystkie
lata..."
A ja się zapytam:
- Właśnie, lata czego? A co ty robisz? Jak swój czas spędzasz, gdzie chodzisz?
Co podziwiasz? Czym się zachwycasz?
- "Siedzę przed telewizorem, o jakże on jest ciekawy w swojej delikatnej
prostocie... O te kształty lubieżne, o te kobiety wyjałowione, o te gusta
wszystkie, takie wypaczone, o te sprośności niesamowite, o te lornetki i kolory,
to wszystko tak mnie określa i tak pasuje do mojego życia..."
Usiadł w końcu, rozdrażniony, bo telefon znowu zadzwonił. Bo kolejne pytanie
padło nie z jego strony, bo ktoś się zapytał, bo ktoś go podpytał, bo ktoś
uniżony, wystraszony, speszony, poszedł od niego i od jego doświadczenia... .
- "Kładziesz się przede mną, jak przed swoim przeznaczeniem, kładź się, kładź
się, lubię takie rzeczy. Przepysznie, oj, przepysznie, rzucaj we mnie jeszcze
swoimi przeprosinami, ukołysz mnie znowu do snu."
Pomyślał degustant.
Rozdrażniony, bo czasem spania swojego spóźniony, za późno został ukołysany do
snu.
-" Ile jeszcze godzin mojej męki? O kiedy ja włączę swój telewizor ukochany? O
ja, biedny, nieszczęsny, doświadczony, losem ludzi z telewizji doświadczony;
losem ofiar z wysp dalekich przestraszony, ostrzeżony jednak, wiem, co robić,
wiem, bo mi pokazują; wiem, bo oni przecież chcą dla mnie dobrze - no mówią tak
przecież, no w dzienniku oznajmili, no w dzienniku poradzili, no pokazali, no
przykazali, no opowiedzieli ... przecież... . "
Lubieżnie rozkraczył się i omamił sam siebie kolejnym swoim altruistycznym
wywodem...
-" Bo ja się teraz rozkoszuję... Mam czterdzieści kilka lat... Mam życiowe
doświadczenie swoje... Mam przecież żonę, mam przecież kochankę, mam chorą
matkę, która mnie przecież tylko i najbardziej potrzebuje... . Mam swoją
działkę, ogród, garaż odnowiony, a oni, ci z dziennika, powiedzieli mi jak - czy
to nie wspaniałe? Czy to nie złożone? Świat magiczny, świat przedstawiony, z
góry już przecież przez ekipę z TV ustalony..."
Powiedziałam do niego:
- Nie uchronię się od wiedzy twojej i doświadczenia twojego, przecież Ty tyle
przeżyłeś, przecież ty tyle widziałeś, przecież potrafisz tak dużo opowiedzieć,
wiesz, co jest modne, wiesz, co jest wygodne, wiesz, co jest dla ciebie
najlepsze... Oni ci przecież to pokazali, oni ci przecież to wszystko, jak na
tacy podali i wyłożyli...
Zakrztusisz się niedługo swoim rozkapryszeniem i wiedzą na temat świata, na
temat bezdomnych i pijaków, na temat wypadków i ich ofiar...
Ty przecież tyle widziałeś, ty przecież tyle słyszałeś, przecież dzięki temu
taki doświadczony jesteś, o poczciwy i wiekomądry czterdziestolatku... .
Widzisz, ja nie mam telewizora... tak więc, doświadczenia też nie mam takiego,
jak ty... .
Czy myślisz, że powinnam Ci zazdrościć?