21.01.2013r

Ja, banitka uciekłam dziś od Ciebie. Przecierpiałam wszystko Twoje, wszystko moje. Moje wnętrze w prozie mojej wywołuje Twoje ja. Krzyczy, płacze, wręcz rozdziera w poranieniu moje ja. Płakałam, łkałam, krzyczałam, Twoją rękę wciąż trzymałam. Odeszłam, odeszłam, więc Bogu dziękuję. Odeszłam od Ciebie, odeszłam od Ciebie. Bo w kochaniu moje przeznaczenie siebie odnalazło. Wróciłam, wróciłam, przywróciłam Twoje mary. Ja, banitka pogubiona.

Przynależność moja do Twojego kawałka. W odręcznym wspomnieniu wyryta łuskami. Kawałki kawałki krzyczą wciąż do mnie. Gdzie więc Twoja ręka? No powiedz mi, gdzie?

Odeszłam, odeszłam, odeszłam od Ciebie. Pokonałam, przekrzyczałam, pokonałam moje ja. Wymierzone w samotności, w nagości wyjałowione. W przekonaniu odnalazłam wydumaną Twoją dłoń. Odeszłam, więc odeszłam, bo to nie ty byłeś. Pokonałam moje ja. Przekrzyczałam moje ja.

W wyrwaniu nienawiści, w wyrwaniu roztargnienia, krążą i dręczą mnie bojaźliwe prądy. Otaczają, wykrzykują, bredzą, kują, uciekają. Ja nie będę twoją marą. Ja nie będę twoim ja. Moje prawdy wiekuiste, w krwi odkryte, porozszarpywane. Bredzą i kują, natrętne i martwe. Ile Twoich przysiąg wymierzonych w moje ja? Pokonałam moje przekonanie. Pokonałam moje ja. Wyłapałam Twoje dobro, bredząc przy nim będę trwać. We mnie to się kryje, kryje się chowa. Bo wciąż na nowo, jakby chciało brnąć. Krzycząc i krzycząc, poraniając sama siebie, biegłam, wciąż biegłam, patrzyłam na Ciebie. A Ciebie już nie ma, banitka odeszła. W potędze małych słabości, odkryłam moje ja. Banitka odeszła, Twoje dłonie odeszły. Już nie muszę uciekać. Dzisiaj jest bezpiecznie. Odkryłam moją prawdę po raz kolejny.