16.05.2013r
On jej śpiewał. On jej grał. A ja jej zazdrościłam.
I w tym miejscu, o tej porze, w tej sukience, ja.
Oddalony taki byłeś. To nie ty. Już nie ty.
No i ja nie byłam mną.
On jej śpiewał, on jej grał. Na tarasie. O tej porze.
Było ciemno, mrok przyszedł. No i gwiazdy, hen na niebie.
Stałeś obok, oddalony. Patrzyłam.
W twojej duszy mnie nie było. A gitara grała, grała wciąż.
Tak, jak wcześniej akordeon w złotym rynku, przy deptaku.
Dla mnie.
Wtem marzenie pojawiło się. Rzeczywistość bardziej.
Przekonanie. Jakby złoto we mnie
było.
Obudzę się i zobaczę moje brązowe prześcieradło.
Tylko, że to niemożliwe, nierealne, nielogiczne;
właściwie tak, jak cud.
Marzeniem byłeś. Oddalonym.
Mnie w twojej duszy nie ma.