25.12.2012r

Próbowałeś kiedyś zabić się ze strachu? Chyba nie … . Bałam się bardzo, bardzo się bałam. Powiedziałeś, postraszyłeś. Bałam się bardzo, bardzo się bałam. Powiedziałeś mi, że powinnam. Wtedy to było, właśnie wtedy, Ty wiesz, przecież pamiętasz. Bałam się bardzo, powiedziałeś że powinnam. Wtedy to było, ja wciąż pamiętam. Przecież powiedziałeś mi wtedy, że ja powinnam bać się wciąż. Bałam się więc; więc się wciąż bałam. Płakałam, krzyczałam, bo w duszy błagałam mojego Boga Twojego o zbawienie. Żebrałam, wciąż prosiłam Pana mojego, by mnie wziął stąd. Prosiłam, błagałam, żebrałam. Pocięłam się cała. Przezroczysta moja dusza. Wtedy było jasno, a w oczach moich zamkniętych światło ciepłe i słoneczne świeciło. Przestałam się wtedy bać. Prosiłam, prosiłam. Pana mojego wciąż prosiłam. Pamiętam, pamiętam, wciąż pamiętam. Wtedy przestałam się bać. W sercu ciepło odkryłam. Przestałam widzieć krew. Prosiłam o pomoc, pomocy wciąż wołałam. Przecież widziałam Cię. Prosiłam, prosiłam, pomocy wołałam, przestałam widzieć krew. Przestałam widzieć mój strach. A on patrzył na mnie Twoją twarzą zieloną. Bo ja mu się kłaniałam przez zbyt długi czas. Prosiłam, wiarą prosiłam. Więc pewnie przestałam być na moment i na chwilę. Błogiego słońca duszą ogarniać nie będę. Błądziłam w moim świetle. Prosiłam, prosiłam, a Ty wciąż chciałeś mnie bać. Bać i bać. Potwora, potwora. Ja wtedy umarłam. Później przyszła do mnie noc. Oczu Twoich zielonych pamiętać już nie będę. Ni twarzy zielonej wyroku mojego. O Prawowitości ! Gdzie Ty teraz jesteś? Jałmużną Twoją moje wątpliwości. Chcę poskładać wszystkie i ponieść je na Twoich wspomnieniach. Prawowitości, O Prawowitości !